Na urodziny bloga postanowiłem zrobić coś nietypowego. Padło na spełnienie mojego ukrytego marzenia o byciu szafiarką. Macie więc pierwszy (i być może nie jedyny!) wpis na blogu marketingowym ze… stylizacją.
Dlaczego akurat coś takiego? To wszystko pokłosie dziwnych słów kluczowych, o których pisałem kiedyś na swoim profilu na Facebooku. Jakimś trafem podejrzanie często są związane z modą. Zwłaszcza brzydką. Do tego podczas robienia sesji dla Wyborczej, fotograł wziął mnie za blogera modowego. Może więc coś w tym jest?
Tak czy inaczej, w komentarzach sugerowaliście wówczas wplecenie szafiastwa na bloga – to macie! ;)
Żeby pozostać możliwie w temacie – oto stylizacja na konferencję branżową.
Prawdziwie elegancka i biznesowa stylizacja męska nie może się obyć bez marynarki. Jak pogodzić tę potrzebę z okropnymi upałami? Kwestia doboru odpowiedniego materiału. W mojej białej lnianej marynarce na pewno nie czuję się gorzej w tej spiekocie niż niejeden pan w koszulce z krótkim rękawkiem.
Postawiłem na koszulę o wyrazistym, mocnym kolorze. Nie jest krzykliwa, a poza tym tonuje ją marynarka.
Pierwotnie planowałem dopełnić białą marynarkę czarnymi spodniami – żeby wyjść klasycznie dandy – ale po czasie stwierdziłem, że zrodziłoby to problem z doborem butów. Stąd ostatecznie stanęło na granatowych.
Oczywiście nie mogło obyć się bez dodatków. Najwyraźniejszym jest siedmiocalowy tablet Nexus, który dla nowoczesnego mężczyzny jest idealnym odpowiednikiem damskiej kopertówki. Mieści się w kieszeni marynarki.
O zegarku wiem tyle, że nie jest Rolexem. Dostałem go od mamy.
Teoretycznie pasek powinienem był dobrać do butów, ale jako że czarny zlewałby się z granatowymi spodniami, postanowiłem wprowadzić dodatkowy kolor. Nie burzy on moim zdaniem całości, a nadaje stylizacji ciekawszego charakteru niż zrobiłby to zwykły, skórzany.
Ostatnim elementem wieńczącym całość są oczywiście buty. Postawiłem na czarne broguesy. To jedne z pierwszych butów tego typu w mojej rodzącej się kolekcji (prezent od ukochanej) i choć największą klasyką byłyby brązowe, jestem zadowolony z wyboru. Idealnie komponują się ze spodniami, a ciemne barwy jednych i drugich odrobinę ocieplają bladobrązowe skarpety. Zwracam na nie uwagę, żebyście zapamiętali – czarne skarpety – dominujące w kraju – są nudne. A białe to możecie nosić na treningach. Albo z sandałami ;)
To tyle. Teraz już wiecie, jak się ubrać, by prezentować się szykownie, ale i bez spiny na branżowych eventach. Do zobaczenia na którymś z nich!
Więcej zdjęć z tej sesji już wkrótce na moim Pintereście – bo czemu nie. Może ktoś mnie zrepinuje do jakiegoś zbioru dobrze ubranych przystojniaków (kolejne marzenie będzie wtedy spełnione ;) )?
Docelowo chciałbym, żeby ten wpis został najpopularniejszym do tej pory wpisem na blogu. W końcu obrazki i ciuchy sprzedają się lepiej niż jakieś marketingi, więc to nie powinno być trudne, co? Musiałby dostać sto parę lajków. Wtedy zakładam drugiego bloga, zobaczycie.
Pamiętajcie też on konkursie – do wygrania trzy bardzo fajne książki maketingowe od wydawnictwa Onepress.
Serdecznie zapraszam blogerki modowe do zamieszczania komentarzy “śliczna stylizacja, zapraszam do mnie” wraz z linkiem do swojego bloga. Tutaj jesteście wyjątkowo mile widziane!
Artur Jabłoński
Wielki podziękowania dla dwóch innych blogerek – Pauliny Matysiak i Kasi Radomskiej, które przystały na mój szatański plan i zrobiły te zdjęcia.