Black Mirror – serial (prawie) idealny

Dopiero niedawno odkryłem zakończony już miniserial “Black Mirror”. Sześć odcinków jazdy obowiązkowej dla każdego zainteresowanego nowymi technologiami i ich wpływem na nasze życie.  Zapomnijcie  o swoich ulubionych serialach. “Black Mirror” przebija je wszystkie, gwarantuję.

“Black Mirror” to zestaw niepowiązanych ze sobą historii. Każda jest wizją mniej lub bardziej odległej przyszłości. Każda opowiada o konsekwencjach rozwoju poszczególnych mediów i naszego stosunku do nich. Raz mamy do czynienia z pędzącym do przodu thrillerem, a innym razem powolną narracją niemal bez udziału dialogów. Raz historia jest do bólu realistyczna, by w następnym odcinku poruszać się na granicy antyutopii i metafory.  Wszystkie łączy niebanalność i zmuszanie do refleksji nad kierunkiem rozwoju naszej cywilizacji.

Szantażowany premier, żeby uratować porwaną księżniczkę, ma odbyć stosunek seksualny ze świnią na żywo. Nieszczęśliwa kobieta, nie mogąc się pogodzić ze śmiercią małżonka, szuka pocieszenia w jego wirtualnym awatarze. Montowany w oczach gadżet pozwala nam nagrywać całe swoje życie – i zmusza do całkowitej transparentności względem partnera czy pracodawcy. Nieistniejąca postać zdobywa nieoczekiwanie wielkie poparcie polityczne. Brzmi ciekawie, prawda?

Mnie szczególnie urzekło dopracowanie nawet najmniejszych detali poszczególnych historii. Jeśli mamy do czynienia ze światem, w którym możliwe jest nagrywanie swojego życia oczami, to znajdą się azjatyccy perwersi gotowi wynająć zbirów, byle dorwać czyjeś wspomnienia do wiadomych celów.

Pytania, które stawia nam “Black Mirror”, choć wychodzą ze świata technologii, tak naprawdę dotyczą natury człowieka. Jak daleko można się posunąć w imię sztuki, miłości czy wymierzając sprawiedliwość? Granice wyznacza niczym nie spętany rozwój techniki,  do którego ludzkość podchodzi bezkrytycznie, zatracając część siebie. Odpowiedzi, których serial dostarcza, nie pozwalają na optymizm. Zmierzamy w złą stronę.

Wiem, że piszę ogólnikami, ale nie da się oddać wrażenia, jakie robią na widzu poszczególne odcinki bez zdradzania ich fabuły, a uwierzcie – nie chcecie jej znać przed seansem. Warto spojrzeć w tytułowe lustro, w którym przyszłość rysuje się w czarnej barwie. Gdzie spętani technologią ludzie żyją w świecie pozbawionym prywatności. Czy autorzy mają rację? Czy rzeczywiście zmierzamy do tak wyglądającej przyszłości?

Obejrzyjcie, wyróbcie sobie zdanie. A może już widzieliście?

Do przeczytania,

Artur Jabłoński