Moja książka i FISZKI o copywritingu!

Uważajcie w Empikach. Możecie przypadkiem natknąć się na moją twarz. I to dwukrotnie! W listopadzie bowiem ukazały się dwa projekty wydawnicze, nad którymi pracowałem od długiego czasu: moja książka oraz FISZKI. Oba o copywritingu.

Dziś wpis osobisty, w którym opowiem, jak do tego doszło. Jeśli więc odwiedzasz mój blog wyłącznie dla treści marketingowych, możesz spokojnie odpuścić sobie lekturę tego wpisu w tym miejscu. Będzie emocjonalnie i wspominkowo :)

Copywriting? Dlaczego copywriting?

Stali czytelnicy prawdopodobnie wiedzą, że kiedyś sporo miejsca na blogu poświęcałem copywritingowi.

To bliski mi temat, ponieważ karierę w reklamie zaczynałem właśnie jako copywriter. Pracowałem nad projektami różnego typu – od radiowych piosenek po hasła i kampanie dla naprawdę dużych marek jak Pampers czy BIC. Swoją historię opisałem zresztą już kiedyś na blogu we wpisie „Jak zostać copywriterem”.

Książka? Dlaczego książka?

Odkąd zacząłem prowadzić bloga, myślałem nad tym, by kiedyś wydać swoją własną książkę. Mam na swoim koncie publikacje naukowe, chciałem poszerzyć portfolio o publikację typowo biznesową.

Nic w tym oryginalnego, wiem. Wielu marketerów ma za sobą takie projekty wydawnicze. Chciałem do nich dołączyć.

Na marginesie: konia z rzędem temu, komu uda się ustalić, jaką to książkę popularnonaukową i o czym wydałem swego czasu:)

Pierwsze kroki w sprawie własnej książki poczyniłem dobre 3 lata temu. Byłem wtedy jeszcze na innym etapie kariery i tworzyłem mnóstwo treści dla swoich klientów. Dlatego też po rozmowach z wydawnictwem Onepress ustaliłem, że to właśnie copywritingowi poświęcę swoją publikację.

To jeden z powodów, ale był jeszcze drugi, ważniejszy. Uniwersalność tematu i reguł.

Social media to świat dynamiczny. Książka wydana wiosną jesienią jest już nieaktualna. Chciałem uniknąć takiej sytuacji.

Uczestnicy moich szkoleń z copywritingu wiedzą, że jestem głęboko przekonany o stałości pewnych zasad rządzących światem pisania tekstów reklamowych (i nie tylko). Wiele rzeczy, o których rozprawiamy na sali to reguły, które wyklarowały się w latach dwudziestych i trzydziestych. Są aktualne do dzisiaj. To pozwala mi wierzyć, że podobnie będzie z moją książką. Nie zdezaktualizuje się szybko.

Umowę wydawniczą podpisałem ponad dwa lata temu. Książkę miałem ukończyć i wydać rok temu. To była jedna z moich największych porażek w 2016 – zmiany zawodowe (własna firma, itd.) tak mnie przygniotły, że zwyczajnie musiałem odsunąć realizację tego celu na bliżej nieokreśloną przyszłość. Na szczęście ludzie w wydawnictwie wykazali się wyrozumiałością na moje ciągłe odwlekanie daty wysłania gotowego materiału.

 

Jak długo pisałem książkę?

To by oznaczało, że książkę pisałem prawie dwa lata, ale niewiele w tym prawdy. Dwa lata szukałem czasu, by ją dokończyć. Tryb życia szkoleniowca sprawia, że ciężko znaleźć czas na pisanie. Bywało, że i o nową notkę na bloga było ciężko. Co tu dopiero zebrać siły na coś dłuższego. Szczególnie, że nie potrafię pisać z doskoku. Muszę mieć czysty umysł, sporo czasu przed sobą i możliwość skupienia się na zadaniu.

Książka i jej treść długo we mnie dojrzewały. Gromadziłem i analizowałem materiały. Pisałem głównie w „wolne” weekendy – wstawałem o 7 rano, o 8 siadałem do pisania i nie wstawałem od biurka praktycznie do 15-16, wyrzuciwszy z siebie około 30-40 tysięcy znaków. Potem zostawała redakcja, poprawki, zmiany, szykowanie ćwiczeń i przykładów.

Na wiele miesięcy złapała mnie niemoc twórcza (znów: nadmiar innych obowiązków). W końcu pewnego pięknego dnia miałem przed sobą perspektywę powrotu z Białystoku do Torunia – bite osiem godzin w pociągu. Zebrałem się w sobie i tak dokończyłem książkę. Parę dni później plik wylądował już w wydawnictwie.

artur jabłoński książka

 

Czym Twoja książka różni się od innych książek o copywritingu?

Początkowo unikałem publikacji o zbliżonej tematyce, by się nie sugerować ich zawartością. Bałem się mocno powtórzyć pewnych treści. W końcu jednak się przemogłem i podszedłem do tego inaczej.

Po pierwsze: siłą rzeczy część informacji musi się powtórzyć, jako że to uniwersalne prawidła dobrego stylu. Niemniej to moje autorskie ujęcie tematu i sposób nauczania go, który uważam za słuszny i który przetestowałem podczas dziesiątek szkoleń z tego zakresu.

Po drugie, szukałem luk. Treści, których brakowało mi w innych książkach o copywritingu i chciałem zawrzeć je we własnej.

Myślę, że znalazłem kilka takich elementów, jak chociażby silny nacisk na treści związane z psychologią odbioru. Bardzo interesuje mnie to, jak ludzie czytają, ponieważ trzeba to zrozumieć, by wiedzieć, jak dla takich ludzi pisać.

Ponadto skupiłem się na pisaniu tekstów do internetu – na przykład treści czy haseł na strony lądowania, ponieważ tego typu tekstów dziś tworzymy najwięcej. Czytelnik znajdzie też w mojej książce sporo narzędzi – od poprawiających styl i sprawdzających błędy po takie, które pomogą testować skuteczność tekstów na stronie www.

 

Gdzie można kupić Twoją książkę?

Książkę można kupić na stronie wydawnictwa Onepress, a od połowy listopada znajdziesz ją również w Empikach. W chwili, gdy piszę te słowa trwa przedsprzedaż. Każdy zakupiony egzemplarz opatrzę swoim koślawym autografem. A że nie umiem się dwa razy tak samo podpisać, to oznacza, że możesz zostać właścicielem unikatowego woluminu! ;)

 

But there’s one more thing…

Myślałem, że książka o copywritingu będzie moim jedynym projektem wydawniczym w 2017 roku. Tymczasem życie podrzuca różne ciekawe projekty.

Kilka miesięcy temu zgłosił się do mnie mój dobry kolega Piotr Bucki, który jest między innymi autorem serii Fiszek o kompetencjach miękkich. Szykowałem kolejną edycję tego zbioru i zaproponował mi opracowanie jednego z tematów – efektywnego pisania. To w końcu bardzo ważna kompetencja!

Zgodziłem się z dziką radością. Piotrze, raz jeszcze dziękuję za zaproszenie.

FISZKI są już dostępne – można je kupić na stronie internetowej. Tylko czy warto?

Powiem tak, jeżeli szukasz informacji o technikach tworzenia skutecznych tekstów w maksymalnie skondensowanej formie, słowem „samego mięsa” – jak najbardziej. Więc pozostaje wybrać to, co dla kogoś jest wygodniejsze. Ja tam polecam obie ;)

Czy warto kupić książkę i FISZKI jednocześnie? Powiem uczciwie: wiele treści się pokrywa, różnią się jednak sposobem ujęcia. W książce, siłą rzeczy, omawiam pewne zagadnienia szerzej. Odsyłam do źródeł. Mogę pozwolić sobie na obszerne wyjaśnienia, dlaczego coś działa tak a nie inaczej. Więcej jest również przykładów i technik, bo to po prostu większa rozmiarowo publikacja.

Z kolei FISZKI to wiedza w pigułce – idealna opcja dla zabieganych. Maksymalnie skondensowana i – wierzę w to głęboko – maksymalnie użyteczna. Potwierdzają to pierwsze recenzje.

Na marginesie: nie ma przyjemniejszej rzeczy dla autora niż zobaczyć, że ktoś wrzuca zdjęcia Twojego dzieła do internetu i jeszcze je sobie chwali! Bardzo dziękuję za każdą publikacją na Fejsie, Twitterze czy Instagramie.

 

 

Tytułów w serii FISZEK jest więcej – od zarządzania czasem po wystąpienia publiczne. Polecam wszystkie z czystym sumieniem, bo sam już wszystkie sobie przyswoiłem.

Tymczasem dziękuję Ci, jeśli wytrwałeś i doczytałeś do tego miejsca. Podzieliłem się z Tobą kawałkiem mojej historii i własną radością. Gdzież indziej miałbym to zrobić, jeśli nie na własnym blogu! Niemniej nie martw się, następny wpis to powrót do rzeczy merytorycznych – obiecuję :)

 

Do przeczytania,

Artur Jabłoński