Nextclick – przeczytaj jeszcze jeden tekst

Jeżeli nie rzucisz użytkownikowi pod nos listy linków, to rzadko kiedy buszować po Twoim blogu/serwisie. Dlatego cieszę się, że zostałem poproszony o przetestowanie Nextclick, który załatwia to za mnie.

Przeciętny czytelnik działa tak: wchodzi na naszą stronę, dociera lub nie do interesującej go informacji i znika. Trochę bardziej zaangażowany przeczyta tekst… i znika. A w Twojej głowie wówczas lawina myśli: “Wolnego, a może byś tak pobuszował, mój drogi? Lektura artykułu Cię wciągnęła? Przeczytaj jeszcze jeden tekst (see what I did there?) ! Ejże… dlaczego zamykasz tę kartę?!”.

Nextclick to widget, który ma temu przeciwdziałać. Kieruje odwiedzającego do innych wpisów na naszej stronie. Czym różni się od innych tego typu narzędzi? Przecież nawet Disqus coś takiego ma, a mnóstwo serwisów korzysta z niego do komentarzy…

Przewagą Nextclicka jest algorytm kierujący polecanymi podstronami. Analizuje on zachowania użytkowników na witrynie, podczas gdy konkurencja sugeruje się na przykład słowami kluczowymi. Ma to zapewniać aż 6% większą klikalność, co brzmi bardzo obiecująco.

Z tej największej zalety wypływa również mały minus – widget długo się instaluje, bo musi przemielić nasze dane. Może to zająć do 24 godzin, a z własnego doświadczenia wiem, że i dlużej. W moim przypadku zajęło to kilka dni, aż zaniepokojony pisałem do client service. Na szczęście pracują tam mili ludzie, więc problemów nie będzie!

Drugą zaletą Nextclicka jest możliwość umieszczania reklam wśród linków wyświetlanych w widgecie. Dzięki temu możemy zarabiać na swojej witrynie, a sama reklama nie jest chamska – nie różni się swoim wyglądem od pozostałych odnośników, więc nie wkurza.   W moim przypadku są to groszowe sprawy, a nie mam porównania do serwisów z milionowym ruchem dziennie. W każdym razie na wszelki wypadek nie spodziewaj się milionów.

Minusem może być to, że nie mamy wpływu na wyświetlane reklamy. Nie bój się jednak – nie będą to strony, których musiałbyś się potem wstydzić. Sami definiujemy tematykę w panelu wydawcy.

Podoba mi się nieinwazyjność widgetu. Wygląda schludnie, skromnie, nie próbuje być ważniejszy od otaczającej go treści. Z drugiej strony możliwości jego personalizacji są niewielkie. Przynajmniej na tę chwilę – podejrzewam, że się to wkrótce zmieni.

Co sądzicie o takim narzędziu?

Do przeczytania,

Artur Jabłoński