Personal branding – nie daj się zwariować

Obawiam się, że zbyt wielu zaczyna przez personal branding wsadzać sobie kij w dupę.

Budowanie marki osobistej jest często poruszanym tematem. Szczególnie wśród pasjonatów branży reklamowej i blogosfery. Internet roi się od wskazówek, jak powinniśmy postępować. Sęk w tym, by nie przegiąć.

Przejrzyj pierwszy lepszy katalog porad personal brandingowych i powiedz mi, co znalazłeś. Powtarzają się te same uwagi. Dbaj o profesjonalne zdjęcie profilowe. Udostępniaj ciekawy kontent z zakresu swoich zainteresowań i zawodowych aspiracji. Udzielaj się merytorycznie na stronach i grupach z nimi związanych. Buduj strategię, wyznaczaj cele, realizuj je.

Drugim biegunem są różnorakie zakazy. Czego nie powinieneś publikować, żeby się nie… skompromitować. Broń Cię Panie Boże przed zdjęciami z alkoholem w kadrze, choćby to był piąty plan. Żadnych autoironicznych statusów – ludzie nie rozumieją ironii i Twoja reputacja na tym straci. Bez przeklinania, bez ciętego języka – ktoś może pomyśleć, że jesteś hardy i bezczelny.

Przez te zakazy, wielu popada w paranoje i kastruje własną osobowość. Kontroluje się na każdym kroku. Nie polubi śmiesznego zdjęcia czy fanpejdża, bo jeszcze ktoś zobaczy. Popada ze skrajności w skrajność.

Dla mnie całkowicie profesjonalny profil przestaje być wiarygodny. Chyba że na LinkedInie, bo od tego jest.

Przede wszystkim jesteś człowiekiem. Prowadzisz jakieś tam życie prywatne, mniej lub bardziej udane. Raz na jakiś czas dzielisz się z tego powodu swoimi przeżyciami i emocjami. Nie wszystko, co robisz, kręci się wokół kariery. Więc pokaż się także z tej zwykłej, codziennej strony.

Jeśli Twój profil w całości składa się z branżowych newsów i fachowych komentarzy, zaczynam podejrzewać, że coś przede mną ukrywasz. Nikt nie żyje w ten sposób 24 godziny na dobę.

Innym przykładem stosowania tej taktyki jest pozowanie na ekspertów przez dwudziestoparoletnich napinaczy. Jeśli uważasz, że ktoś na poważnie uzna Cię za wielkiego znawcę po dwóch bezpłatnych stażach, to mam dla Ciebie złą wiadomość. Chcesz podzielić się z innymi wiedzą, chcesz pokazać, co umiesz – oklaski, blog czy feed to miejsca dla Ciebie. Ale nie udawaj proszę, że pozjadałeś wszystkie rozumy. Bądź szczery. Ludzie docenią, że przyznajesz się do swoich słabszych punktów. Spójrz na Jakuba, vel Pijaru Koksu. Szanowany w branży. Od startu bloga przyznawał, że uczy się wraz z czytelnikami. Teraz uczy czytelników.

Z drugiej strony: w ramach prowadzonych przeze mnie na UMK w Toruniu zajęć z nowych mediów mówię również o personal brandingu. Żaden ze studentów o nim nie słyszał. Nie rozumieją jak ważne jest dla ich wizerunku i kariery to, co robią online. Profil dla Facebooku traktują jak miejsce prywatne, podczas gdy jest dokładnie na odwrót. Może więc z dwojga złego lepiej, by prowadzili się w sieci sztywno niż w kompromitujący sposób.

A Ty, dbasz o swoją markę? Budujesz wizerunek? Wyznaczasz sobie cele? Czy może uważasz to za sztuczne działanie?

Do przeczytania,

Artur Jabłoński