Od Social Media Convent minęły już prawie cztery dni, co oznacza, że moja relacja w momencie pisania jest już przestarzała. Pewnie mignęło Wam na śledzonych stronach co najmniej kilka. Przede wszystkim zaś masa zdjęć z after party. Nie zrażam się i piszę własną.
Było świetnie!
Koniec.
Poważnie mówiąc: podzielmy całość na część merytoryczną i część prywatną, to jest atmosferę, radość ze spotkania z ludźmi znanymi dotychczas tylko z sieci itd.
Część merytoryczna
Nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że poziom prezentacji był, ujmując to dyplomatycznie, zróżnicowany. Kto wypadł najlepiej?
Moją subiektywną listę otwiera Rafał Janik za prezentację o Twitterze (możecie ją zobaczyć tu). To część przygotowywanego raportu – całość ma się ukazać na dniach. Jak się okazuje Twitter w Polsce, choć rośnie, potężnym mediom wciąż nie jest, a ciągną go do przodu politycy i fani Biebera.
Zaskoczy Was informacja, że z serwisu stworzonego pod mobile korzystamy najczęściej stacjonarnie! Czyżby większość użytkowników (geeków) siedziało na Twitterze w czasie pracy i ma go po prostu w drugim oknie?
Na drugim miejscu umieściłbym Michała Sadowskiego, głównie za styl prowadzenia prezentacji. Michał w ujmujący sposób denerwuje się wystąpieniem. Organizatorzy zaniedbali tylko jedną rzecz. Jego wejściu na scenę powinien towarzyszyć refren z “Internety robię”!
Osoby, które są na bieżąco z publikacjami Michała czy nowinkami ze świata monitoringu internetu nic nowego się nie dowiedziały, być może jednak części obecnych prezka otworzyła oczy. Na pewno ciekawie wyglądała analiza niedoskonałości systemu mierzenia sentymentu postów, który kapituluje przed ironicznym społeczeństwem polskim. Michał prezentował to na przykładzie kąśliwych komentarzy na profilu PKP.
Spory aplauz zebrała prezentacja handlarza tekstyliami, czyli Michała Góreckiego. Z góry zastrzegł się, że będzie mówił oczywistości i faktycznie tak było. Moim zdaniem prezentacja była dobra, ale odbiorcy nie ci. Wszyscy wiemy, jak powinna wyglądać jakościowa komunikacja. Nie wszyscy są w stanie ją prowadzić. Nie wszyscy muszą też tego chcieć. Podejrzewam, że dzięki ładnym statystykom opartym na kotach i kwejkach niektórym po prostu łatwiej i wygodniej się pracuje. Dajmy więc sobie spokój z powtarzaniem tego samego branży, a skupmy się na edukowaniu osób, którzy za żebrolajki płacą.
Z prezentacji Jana Zająca, poświęconej prognozom dotyczącym ROI i KPI w social media na 2013, zapamiętałem główne koty. co tylko potwierdza tezę prelegenta o ich niesłabnącej roli w tym kanale :)
Ucieszyły mnie niezwykle wyniki Case Study Festival. W szranki stanęli między innymi eksperci Tesco, jazda testowa Volksvagenem Up, Kapitan Niepalny, itd. Tymczasem jury przyznało nagrodę realizacji najmniej widowiskowej, ale skutecznej w (przynajmniej dla mnie) najciekawszy sposób – Kwejk i Fanpoint.
Ekipa z Poznania konkretnie i z rozbrajającą szczerością przedstawiła mechanizmy i sztuczki, który zadziałały na użytkowników Facebooka i usprawniły rozchodzenie się treści podczas pracy nad aplikacją. Za same przepychanki z przedstawicielami fejsa należy im się medal ;)
Część “atmosferyczna”
Czyli rzeczy, które zapadną mi w pamięć:
– Lasse Chor, prowadzący, przesympatyczny człowiek, zagrzewający publikę niczym rockman ze sceny. Niemrawi Polacy angażowali się średnio. Chociaż próbował.
– masowe ściąganie ze smartfonów podczas testu Social Media Superstar!
– wtargnięcie Jana Zająca na scenę, by udowodnić, że Sotrender się nie myli
– To uczucie, gdy “Internety robie” rozbrzmiało z głośników po raz pierwszy na afterze
– zdegustowanie branży przy pierwszym odtworzeniu “Ona tańczy dla mnie” i dziki szał tanecznej radości 6 godzin później, gdy rozbrzmiała po raz kolejny. Hipokryci! ;)
– ogólną epickość afteru!
Chcę więcej. Chcę kolejnej edycji. Dobra robota, Feeltz! Widzimy się za rok!