Dlaczego boję się wyszukiwania społecznościowego

Dziś nie wyszukujemy informacji. Informacja przychodzi do nas sama. Błaga o uwagę na Twitterze, Facebooku, newsletterze lub innym newsfeedzie. Pozwala ominąć cały proces selekcji wartościowych treści. Jeśli raz ustalimy, co nas interesuje (lajkiem na fan page’u, plus jedynką w wyszukiwarce, itd.) poleci się naszej uwadze natychmiast po pojawieniu. To wygodne rozwiązanie. I przerażające. Jesteśmy leniwi. Facebook i inne serwisy społecznościowe, gdzie pojawia się mechanika polecania czegokolwiek znajomym tylko to pogłębiają. Na własne życzenie ograniczamy się do podsuwanego kontentu. Ginie w nas chęć samodzielnego poszukiwania czegoś nowego. Zamykamy się w tematycznych kręgach, spoza których ciężko będzie się wydostać – i coraz rzadziej będzie się nam chciało. Bo niby po co? Zaufane portale księgarskie i filmowe podsuną odpowiednią lekturę lub film na wieczór – w obrębie gatunków, które oznaczyliśmy jako ulubione. Serwis gastronomiczny podpowie co lub gdzie zjeść. Onet czy WP podsuną tylko to, co przeczytali znajomi albo ludzie podobni do nas (zdaniem algorytmu). Wkrótce okulary Google będą nam ustalać trasy w taki sposób, że nigdy nie poznamy pewnych części miasta. W obrębie tego, co już znane jest wciąż nieodkryty potencjał, to jasne. Pasjonat filmów biograficznych ma szansę pewnego dnia sięgnąć po Star Treka, tak dla odmiany. Niemniej te szanse maleją. Wąska specjalizacja zaczyna wystarczać. Serwisy społecznościowe wydają się zbyt rozległe. Zamiast Foursquare’a niektórzy preferują aplikacje zorientowaną tylko na jedzenie, np. Foodspotting.Czy coraz więcej osób będzie myślało podobnie? Sieć przebudowuje się wokół człowieka. Tak twierdzi Paul Adams i uważa tego typu kontrolę treści za znakomite rozwiązanie. Eliminuje szum informacyjny. Nie podzielam jego hurraoptymizmu. Z drugiej strony być może tacy właśnie jesteśmy. Im więcej możliwości, tym bardziej się gubimy. Tęsknimy do prostoty związanej z ograniczonym wyborem. Opinia przyjaciela warta jest więcej niż jakakolwiek reklama – w dobie social media marki chcą działać na identycznych zasadach. Nie mam nic przeciwko. Nie możemy jednak pozwolić, by ulubiony brand czy najlepszy przyjaciel wyręczyliśmy nas w podejmowaniu decyzji. Im bardziej zautomatyzowane to wszystko będzie, tym łatwiej się temu poddamy. Celowo przejaskrawiam, by udobitnić problem. Social search i całkowite uzależnienie od WoM i pochodnych jeszcze mnie nie przeraża, ale już niepokoi. [youtube http://www.youtube.com/watch?v=8Z9TTBxarbs]

Do przeczytania!

Artur

obrazek pochodzi ze strony: www.blog.360i.com

 

Przeczytaj także inne wpisy z kategorii Social Media: