Historia pewnego formularza

Dziś mam dla Was krótką historię o formularzu na mojej stronie, który zepsuł mi i wielu moim czytelnikom weekend, ponieważ nikt nie zauważył, czym różni się od innych formularzy.

Jakiś czas temu opublikowałem bezpłatnego e-booka o reklamie na Facebooku. By go dostać, należało zapisać się na mój newsletter (w końcu budowanie bazy odbiorców jest bardzo ważne).

Okazało się jednak, że prosty mechanizm zawiódł.

E-booka opublikowałem w sobotę wieczorem. Co ciekawe, mimo specyficznej – wydawałoby się, że wręcz niefortunnej – pory znalazło się bardzo wielu chętnych, by go ściągnąć. Łącznie w kilka godzin po publikacji zapisało się na listę ponad półtora tysiąca osób!

Sęk w tym, że kilkadziesiąt innych zgłaszało problem z pobraniem e-booka. Nie mogli zapisać się na listę.

Początkowo winiłem system wysyłki newslettera. W końcu akurat skończyłem konfigurować autorespondery po przesiadce z GetResponse na Freshmail. Wniosek był więc jeden: coś poszło nie tak z integracją formularza.

Spędziłem więc sobotni wieczór na gorącej linii z zespołem Freshmaila. Trudno sobie wyobrazić lepszy plan na weekend, prawda?

Części osób udało się pomóc, lecz problem nadal występował. Co i rusz zgłaszały się do mnie osoby, które chciały pobrać e-booka, lecz nie mogły. Każdej osobie wysyłałem go ręcznie, natomiast denerwowałem się coraz bardziej.

Moje założenie było proste: rzadko komu chce się pisać do obcego autora jakiegoś tam e-booka. Więc prawdopodobnie problem ma dużo większą skalę. Tracę potencjalnych subskrybentów, ale przede wszystkim – zaufanie czytelników.

Teoretycznie z formularzem wszystko było w porządku. Zresztą, sam zobacz, jak wyglądał. Wzbudza Twoje podejrzenia?

formularz-e-book

Moich też nie wzbudzał, ale wciąż nie działał. Zacząłem więc ponownie po tych kilku dniach testować formularz. Szybko wklepałem swoje dane i przywitał mnie ekran, który wyskakiwał czytelnikom: e-mail niepoprawny.

Ale jak to? Przecież wszystko jest dobrze.

Wtedy mnie olśniło.

Winowajcą okazała się kolejność pól w formularzu.

Przypomnij sobie, jak wygląda standardowo. Najpierw imię, potem pozostałe dane. Wypełniałeś takie pola setki razy, prawda?

Otóż u mnie kolejność była odwrócona. Najpierw należało wpisać e-mail, a potem dopiero imię.

Testowałem ten formularz przed puszczeniem e-booka. Obsługa klienta Freshmail również to robiła, gdy zgłaszałem usterkę. Osoby, które prosiłem o pomoc również. Wszyscy jednak skupialiśmy się na tym zadaniu, w rezultacie nie popełnialiśmy błędu, który inni popełniali w pośpiechu.

Nie przeczytali nazw kolumn. Wpisywali imię, tam gdzie należało wpisać e-mail, a e-mail tam, gdzie należało wpisać imię. System uznawał więc, że nie ma takiego adresu.

Skąd taka oryginalna kolejność? W ten formularz wygenerował system Freshmaila, a ja go bezrefleksyjnie skopiowałem i wkleiłem. Potem ani ja, ani żaden zirytowany użytkownik, próbujący nawet kilkukrotnie pobrać e-booka, nie zauważył, w czym tkwi problem.

Formularz już poprawiłem. Teraz jest jak trzeba: najpierw imię, potem e-mail. Wyciągnę z tego lekcję na przyszłość, by zawsze pamiętać o sile przyzwyczajeń użytkowników.

Jeżeli pewne rzeczy wszędzie działają w określony sposób, to znaczy, że u Ciebie powinno być podobnie, jeżeli nie chcesz ryzykować konfuzją swoich potencjalnych klientów.

Na dziś to wszystko. Chciałem się podzielić z Tobą tą anegdotą. Do przeczytania!

Artur Jabłoński